kw.
12
UZIEMIENIE GŁOWY- DOSTĘP DO SAMOKOJENIA.
Jak pomóc taśmie karkowej?
Uziemić głowę oznacza przywrócić jej czucie i łączność z resztą ciała, co również wiąże się z tym, by zaufać temu, co w ciele.
Już złożoność tego opisu sygnalizuje jak wielowarstwowy jest ten proces. Szczęśliwie praktyka, od której można zacząć, jest prosta w wykonaniu. Być może otworzy ona trudy, niepokoje i frustracje za nim przyjdzie czas kojenia, ale jest dostępna dla każdego i warta spróbowania.
Można by powiedzieć, że jednym ze skutków psychoterapii jest powstanie w nas Wewnętrznego Opiekuna adekwatnie odpowiadającego na nasze potrzeby. Oczywiście za nim on w nas wzrośnie potrzeba czasu na gojenie tego, co otwarte, karmienie tego, co wygłodzone, a przede wszystkim na stworzenie w relacji terapeutycznej nowych wzorców i ścieżek bycia z drugim człowiekiem. Uwewnętrznianie tych doświadczeń pozwoli budować oparcie w sobie, a w czasach trudnych stać się dla siebie wspierającym, a nie atakującym.
Jednym z najważniejszych aspektów Analizy Bioenergetycznej jest ucieleśnianie toczących się procesów. Analiza konfliktów jest podparta tym, co zapisane w ciele, a praca zawsze jest odnoszona do nowego doświadczenia na poziomie żywego organizmu. To tworzy sposobność, by nie tylko uwewnętrzniać, ale też realnie praktykować, doświadczać i rozwijać relacje ze sobą.
Kiedy widzę, jak ktoś traktuje siebie, zwłaszcza w aspekcie fizycznym, rozumiem to z jednej strony jako powtórzenie relacji z opiekunami, z drugiej strony zaś daje mi to wgląd w to, w jaki sposób dorosła osoba będzie wchodzić i budować związki z innymi.
Relacja z ciałem jest zatem dla mnie prototypem tego, jak traktuję siebie w związkach z innymi.
Dlatego praca nad kontaktem ze sobą, nad tym jakim staję się opiekunem względem swojego ciała, jakie mam względem niego uczucia będzie dostępnym i skutecznym kanałem pracy, i nad jakościami SAMOKOJENIA i równocześnie nad rozwijaniem siebie w relacjach.
KIEDY SAMI TRAKTUJEMY SIĘ DOBRZE,
KIEDY DOSTRZEGAMY SWOJE GRANICE,
KIEDY PO PROSTU KOCHAMY I SZANUJEMY SIEBIE,
TRUDNIEJ INNYM BĘDZIE POTRAKTOWAĆ NAS ŹLE!
LEKCJA MIŁOŚCI DLA GŁOWY.
Niewątpliwie mamy w ciele ulubione obszary projekcji. Zarzuty do głowy to: kontrola, zabijanie czucia, ograniczenie wymian ze światem. Biedna głowa! Kiedy mówimy: „jestem ciągle w głowie” nie brzmi to na komplement. Równocześnie, kiedy mamy otworzyć się na czucie, głowa okazuje się bezcennym schronieniem przed nimi właśnie.
To co z tą głową? Czemu głowa przestała być ciałem? A właściwie czemu odmawiamy jej czucia i zajęcia się nią, kiedy wiemy, że tam jest siedziba myśli i tym bardziej głowa właśnie będzie potrzebować wsparcia czuciowego?
Zająć się swoją głową to najpierw uznać jej cielesny aspekt, to jak bardzo potrzebuje kontaktu i odpoczynku oraz bycia czasowo zwolnioną ze swoich funkcji. Każda głowa marzy o puszczeniu, co oczywiście nie wyklucza faktu, że się bardzo tego boi i zapewne będzie się opierać.
Kiedy nauczymy się zajmować swoją głową, otworzy się dla nas szeroka przestrzeń budowania jakości samokojenia (oczywiście to może być inna część ciała, ale jeśli głowa jest w alercie, wiemy jak skutecznie będzie blokować puszczenie w innych obszarach, dlatego ma sens zacząć od niej).
Kiedy uda nam się NAWIĄZAĆ relację czuciową z głową, kiedy pozna nasz dotyk, kiedy będziemy wiedzieć jaki rodzaj kontaktu jest dla niej przyjemny, kiedy zacznie ufać naszym rękom i naszemu trzymaniu BUDUJEMY relację! A kiedy ją stworzymy, taśma karkowa z ulgą puści i pozwoli na powstanie połączeń:
CIAŁO – GŁOWA, GŁOWA – CIAŁO,
umożliwiając interakcje wynikające z przywracania starych ścieżek i powstawania nowych.
CO NAJPIERW?
Kiedy ostatnio dotykaliśmy swojej głowy? Nie, nie chodzi o mycie, czesanie, golenie czy modelowanie. Chodzi o dotyk relacyjny, czyli taki który jest otwarty na kontakt, na usłyszenie, co część nas potrzebuje i odpowiedzenie na to (Brzmi jak relacja, prawda? I o to chodzi!. Nie ma bezpieczniejszej drogi do budowania relacji, jak przez tą z własnym ciałem. To jest przekładalne!).
Głowa, by móc puścić, potrzebuje ZAUFAĆ. By zaufać potrzebuje poznać tego, komu ma się poddać.
Zacznijmy od dotyku głowy. Po włosach (jeśli je mamy), po skórze. Jak to jest dotknąć tyłu czaszki, a jak buzi? Co mnie drażni, co mi sprawia przyjemność, czego nie czuję? A potem spróbujemy podążać za impulsami, które się pojawią: „Tu potrzebuję ucisku, tu głaskania, a tu po prostu trzymania”. Zostajemy w tym procesie otwarci na każdy sygnał, gotowi na odpowiedź i podążanie.
Kiedy poznamy nasz dotyk możliwe stanie się otwarcie na bycie trzymanym, a z czasem na oddanie ciężaru i kontroli. Gdy trzymamy naszą głowę, bądźmy uważni na to, jak ją trzymamy, jacy się stajemy, bo być może będzie to moment otwarcia pamięci ciała: jak byliśmy trzymani, z jakimi uczuciami się nami zajmowano. Doświadczmy tego, jeśli czujemy się gotowi, jeśli nie, przerwijmy i wróćmy do eksplorowania jutro.
Być może część z nas będzie czuła głowę jako obcą, dla innych z kolei będzie to drażniące i staniemy się kanciaści, czy niedbali w kontakcie, ale uchwyćmy to i zatrzymajmy się. Jeśli nie mamy sobie nic innego do zaoferowania na dziś, nie popychajmy się. Jest czas.
Być może przyjdzie fala uczuć tkliwych i czułych, być może pojawią się słowa „przepraszam”, albo „jestem”, być może odważymy się powiedzieć: „kocham Cię”- może trochę w powietrze, trochę obok- nie szkodzi, ważne, by słowa te mogły wyjść z naszych ust, kiedy trzymamy sobie głowę.
A KONKRETNIE:
• Jakby to było potrzymać swoją głowę raz dziennie, siedząc. Można jedną dłoń położyć na czole, a drugą na potylicy i dać odczuć głowie, że jest trzymana. Na początku może okazać się, że nasza głowa w ogóle nie zna dotyku naszych dłoni. Ta praktyka krok po kroku pozwala na budowanie zaufania do swojego trzymania. Otwiera też na czuciowy kontakt z głową. Z czasem to głowa będzie nam „mówić”, jak chce być dziś potrzymana.
• Kiedy już jesteśmy trochę oswojeni z naszymi rękami i pojawia się w nas przestrzeń na więcej kontaktu i czucia, zejdźmy do siadu japońskiego, albo każdej innej pozycji, gdzie możemy opuścić głowę (to ważne) i połóżmy dłonie na podłodze tworząc z nich koszyczek, a następnie oprzyjmy w nich głowę. Jak to jest, czy moje dłonie są dla mnie, czy mogę im oddać ciężar? Z czasem, kiedy powstanie bezpieczna relacja miedzy mną, a głową, będzie można za każdym razem, kiedy jest myślotok, albo niepokój, albo zwyczajnie chce się płakać i trudno na to pozwolić, wchodzić w tę pozycję i mówić do siebie: jesteś bezpieczny, możesz czuć, zostanę z Tobą.
Dobrego uziemiania,
Marzena Barszcz